FAQ Zaloguj
Szukaj Profil
Użytkownicy Grupy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Rejestracja
[WFRP1] Wielka Zima - ucieczka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 19, 20, 21  Następny
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Forum Astro 12 Strona Główna » RPG » [WFRP1] Wielka Zima - ucieczka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wedrowiec
Astronom



Dołączył: 21 Gru 2005
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Pustkowia Chaosu

 Post Wysłany: Śro 17:49, 06 Gru 2006    Temat postu:

Magnus

Obudził się i zjadł trochę tego czegoś. Po mowie Gwyrrhana powiedział - Rozumiem, że nie podoba się wam ta sytuacja i siedzenie w tej norze, ale zastanówcie się za nim znowu, któryś spróbuje uciekać. Oni juz się nie bawią w walkę, zamykają drzwi i wpuszczają jakieś świństwo, wiec takie zrywy jak Durina nie maja kompletnie sensu. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać może jak zabierają stad to jest łatwiej uciec a jak juz ktoś ucieknie to z zewnątrz łatwiej ich będzie osłabić i umożliwić ucieczkę reszcie. Przemyślcie me słowa. Powiedział spokojnie i z przekonaniem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
rrico




Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: óć

 Post Wysłany: Śro 18:10, 06 Gru 2006    Temat postu:

Gwyrrhan

Pikt spojrzał na niego. Długo i gniewnie. W tym czasie rysował na podłodze krąg używając pomielonego mięsa. Kiedy to zrobił, ukląkł w środku i podniósł ręce. Krzyczał.
- Eo argh loaleth kina-arrathagha! Eo argh warrghar alo se'sheleo cwrdan! Eo lo-arshazgh jhunama rretgho! Ashanti Leo! Ashanti Caro! Ashanti Mighrra! - za każdym ostatnim wykrzyknięciem uderzał się pięściami w pierś, a kiedy skończył, dotnął czołem ziemi.
Liczył na to, że istnieją tu siły zdolne pomóc, jednak nie spodziewał się ich w tym pomieszczeniu.

Wstał i nogami rozkopał krąg rozrzucając ochłapy po całym pomieszczeniu. Kiedy znowu spojrzał na Magnusa, tamten chciał uciekać albo się schować. Z oczu Pikta biło szaleństwo, jakie widzi się na polu walki. Były przekrwione i miotały płomienie. Teraz już nie miało znaczenia kto był wrogiem, a kto przyjacielem. Gwyrrhan był gotów.

Podszedł do drzwi, zaczaił się z brzegu i przygotowany do czegokolwiek zawył jak wilk, długo i przeciągle, tak żeby echo odbiło się od tych ścian. Jego skulona sylwetka była niewidoczna. Naciągnął opaskę i przygotował broń. Czekał na Śmierć.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Gość








 Post Wysłany: Śro 19:08, 06 Gru 2006    Temat postu:

Magnar

Spojrzał na Gwyrrhana i powiedział:
-Nie wiem co kombinujesz ale będzie ostro, a takie zabawy to ja lubie.
Uśmiechnął się do Pikta i spojrzał na Magnusa mówiąc:
- Schowaj się gdzieś druidzie jeśli zacznie się mała rewolta to dopiero po zwycięstwie się przyłączysz do nas w walce nam się nie przydasz.
Po czym ponownie spojrzał na Gwyrrhana uśmiechnął się i powiedział:
-Lubie taki błysk w oczach. I mam pewien układ słyszałeś co mówił ten żółty chce skopać naszego przyjaciela. Nie możemy mu na to pozwolić. A warto na kimś poćwiczyć zabijanie. Biorąc pod uwagę to że oni go lubią oni tzn Ci co nas zamkneli, nieźle ich wkurzymy zabijając tamtego żółtka. W sumie nigdy nie lubiłem tego koloru.
Mówił ściszonym głosem tak żeby nikt inny poza Gwyrrhanem go nie usłyszał mówiąc samo zakończenie uśmiechnął się i czekał na odpowiedź.
 Powrót do góry »
rrico




Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: óć

 Post Wysłany: Śro 19:36, 06 Gru 2006    Temat postu:

Gwyrrhan

- Eo argh loaleth kina-arrathagha! - odpowiedział mu Pikt nie ruszając się z miejsca. Nic nie zrozumiał. I nie chciał. Czas słów się skończył, nastał czas łowów. Mógł czekać na otwarcie drzwi choćby kilka dni bez ruchu, nie miało to znaczenia. Żadne słowo nie mogło już cofnąć czasu ani nic zmienić. Był jak napięta sprężyna, a zmagazynowana energia z upływem czasu tylko rosła. Ten żółty zupełnie go na razie nie obchodził, podobnie jak pozostali. Na ścieżce śmierci był sam, choć może inni mieli własne ścieżki prowadzące w tą samą stronę. Jednak nie byli Piktami. Inni nie mają prawa wstępu do królestwa przodków. Dlatego musieli kroczyć własnymi drogami, a on własną.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Catch_or
Nanotechnolog



Dołączył: 31 Gru 2005
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: jesteś?

 Post Wysłany: Śro 22:42, 06 Gru 2006    Temat postu:

Jedzenie wyglądało jak kasza z dodatkiem mąki, wody i czegoś jeszcze. Miało konsystencje kleiku i nie dało się tego nazwać mięsem. Smakowało nie najgorzej. Smak mięsa czy czego tam jeszcze nie wpakowali był kompletnie zabity czyms słodkim. Podobnym do tego zapachu unoszącego się w powietrzu.

Podczas gdy pikt marnował jedzenie rozrzucając je po podłodze innym wyraxnie było go za mało.
Mężczyzna o żółtym kolorze skóry z początku rozglądał się prowokująco po pomieszczeniu. Szukał jakiegoś obiektu na którym mógłby dać upust swojemu gniewowi. Nikt jednak nie chciał go prowokować. Ci, którzy byli tu dłużej dobrze wiedzieli, że z nim już prawie skończyli. Wiedzieli, że zostanie uznany za udany eksperyment dopiero jak zrobi masakrę. Nikt się do tego jednak nie kwapił. Z braku lepszego zajęcia zabrał się za jedzenie. Po zjedzeniu zawatości trzeciego talerza sięgnął po czwarty. W tej samej chwili sięgnął po niego inny mężczyzna z naroślami na skórze. Wyglądał jakby był opuchnięty, jednak opuchlizny były wyjatkowo symetrycznie rozłożone. Chwilę sprawdzali się przeciągaąc talerz każdy w swoją stronę aż jego zawartość spadła na ziemię. Zółty wziął potężny zamach celując w głowę przeciwnika. Jednak ten uchylił się, jedną ręką złapał żółtego za ramię, którym atakował, a drugą ręką uderzył z pięści w tył czaszki. Zółty padł na ziemię. Opuchnięty człowiek wziął kolejny talerz i jak gdyby nic się nie stało zaczął zjadać jego zawartość. Zanim jednak dokończył leżący na ziemi napastnik podniósł się. Nie był już żółty, jego skóra nabrała koloru marchwi cały czas czerwieniejąc. Do tego rozrósł się. Był o połowę większy w każdą stronę. O połowę wyższy, o połowę szerszy, jakby go ktoś powiększył. Mięśnie stały się bardzo wyraźnie zarysowane, było na nich też widać żyły tętniące szybko tłoczoną krwią. Z ust toczył pianę.
Sytuacje z poprzednim atakiem powtórzyła się, z jednym wyjątkiem. Tym razem żółty, a obecnie marchewkowy człowiek zaraz po nie trafionym ciosie i uderzeniu w tył głowy nie padł na ziemię, ale odwrócił się i wyrwał rękę, która go uderzyła. Rzucił ją na bok i zaczął okładać leżącego mężczyznę. Kałuża krwii szybko sie powiększała, a ciało leżące na ziemi coraz mniej zaczynało przypominac czlowieka, czy wogóle cokolwiek. Kolor marchewkowy zacząl zamieniać się z czysto czerwony. Trudno powiedzieć czy dlatego, że niemal cały był pokryty krwią czy poprostu był to następny kolor, który miał przybrać.
Wszyscy, którzy akurat nie spali odwrócili się i obserwowali zajście.
Zaraz po ostatnim ciosie kopnął luźną kupe kości, krwii i mięsa w kierunku ściany. Całe pomieszczenie zamarło. Obecnie już czerwony mężczyzna rozglądał się uważnie dookoła. Każdy mial nadzieję, że szał mu minie lub choćby, że celem ataku stanie się ktoś inny. Nikt nie odważył sie odezwać, nie mówiąc juz o poruszeniu się. Kompletną cisze zaburzało jedynie donośne chrapanie niezwykle owłosionego mężczyzny, który nie miał pojęcia co się własnie wydarzyło.
<+2 punkty obłedu dla każdego>

W tym czasie Durin zaczął dostrzegać prawdziwy obraz kary. Wszystkie kości zaczęły go boleć, szczególnie plecy. Zaczął mieć problemy z oddychaniem. Brakowało powietrza. W dodatku nie było dosyć miejsca zeby wziąść porządny wdech i zassać powietrze z zewnątrz.. Płytkie, szybkie wdechy musiały wystarczyć.
W ustach zaczęło go strasznie suszyć. Nic nie pił odkąd spędził wieczór w karczmie.
Jakby tego było mało czuł bardzo intensywną potrzebę załatwienia się.
Ściany były tak blisko, cały czas na niego napierały, chciały go zdusić i wycisnąć z niego wszystkie soki. Był tego niemal pewien.
<nowa choroba psychiczna: klaustrofobia>


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
rrico




Dołączył: 22 Lis 2006
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: óć

 Post Wysłany: Śro 23:18, 06 Gru 2006    Temat postu:

Gwyrrhan

Kiedy czerwony był jeszcze zajęty rozrzucaniem kości, skoczył na niego wykorzystując zaskoczenie i wbijając oba ostrza z talerzy w oczy. Siedział mu na karku i wiercił dziury w głowie, dopóki było trzeba. Skoczył bez najmniejszego ostrzeżenia. Gdy już drzazgi tkwiły w czaszce, założył blokadę na gardło przy pomocy przedramion. Dodatkowo zębami wpił mu się w kark utrudniając jakikolwiek ruch. Trzymał go w uścisku i dawał upust najgorszym instynktom, pił jego krew i cieszył się. Dodatkowo nogami oplatał mu klatkę.

A wszystko bez najmniejszego dźwięku.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Catch_or
Nanotechnolog



Dołączył: 31 Gru 2005
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: jesteś?

 Post Wysłany: Czw 0:01, 07 Gru 2006    Temat postu:

Pikt poruszał się bezgłośnie, albo rozrośnięty czerwony mężczyzna nie zwracał uwagi na żadne odgłosy. Wbicie drzazg w oczy dało odwrotny efekt od spodziewanego. Zamiast uspokoić jeszcze bardziej go to rozwścieczyło. Obejmując od tyłu szyję Gwyrrhan poczuł jak jego przeciwnim znowu sie powiększa. Tym razem już tylko wszerz.
Człowiek, a raczej już potwór rzucał się, obracając się caly czas. Inni w strachu pouciekali najdalej jak tylko się dało.
W pewnym momencie wymachując rękoma uderzył w ścianę. Zaraz po tym odwrócił sie do niej tyłem i walnął w nią plecami miażdżąc wpitego w jego kark pikta jak dojrzały pomidor. Śmierć nadeszła szybko Gwyrrhan nawet nie poczuł. Zginął walcząc o swoją wolność. Nie uddało mu się dowiedzieć gdzie trafił, ani co się stało z pozostałymi piktami. Teraz piktowie otaczali go zewsząd. Niektórych nawet znał.
Czerwony potwór usiadł opierając się o ścianę. Wyjął sobie drzazgi z oczodołów i schował twarz w dłonie. Nie ruszał się, ale nikt nie był na tyle odważny (lub głupi) żeby podchodzić.
Zdawał sie powoli wracać do normalnych rozmiarów, ale tak wolno, że trudno było powiedzieć czy to oczy z nimi nie igrają.

Ciszę przerwał zgrzyt drzwi.
-A j jej na to: kochanie nawet nie wiesz co... - w drzwiach stanął jeden z dwóch oprychów. Gdy z rozpędu wszedł do środka i zobaczył co zobaczył szczęka mu opadla - ...co tu sie stało? - niemal całe pomieszczenie było czerwone. Nierówności w podłodze wypełnione były krwią. Płynęła do srodka sali gdzie podłoga była nieco niżej i znikała pod jednym z łóżek. Aż trudno uwierzyć, że z trójki ludzi wypłynęło tyle posoki.
Drugi z oprychów tylko się roześmiał:
- Hahahaha, teraz twoja kolej na sprzatanie. Zamknij drzwi. Trzeba sie spytać doktorka co robić - pociągnął swojego towarzysza za koszulę spowrotem do pomieszczenia z którego przyszli, a drzwi się zamknęły.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wedrowiec
Astronom



Dołączył: 21 Gru 2005
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Pustkowia Chaosu

 Post Wysłany: Czw 10:17, 07 Gru 2006    Temat postu:

Magnus

Gdy zobaczył co się dzieje załamał się. "bezsensowna śmierć" pomyślał po czym dalej siedział w swym koncie i rozmyślał nad tragizmem całej sytuacji. Przez dwa napady nieprzemyślanego działania krasnolud zniknął a pikt jest tylko plama na ścianie.
Po chwili takich rozważań podszedł cicho do Magnara i powiedział - Teraz wiesz o co mi chodziło, walka jak narzazie nie ma sensu dwóch mi nie uwierzyło i jak skończyli? Zastanów się za nim i ty nie potrzebnie stracisz życie. - powiedziawszy to wrócił do swojego konta i usiadł.
acisz zycie.[/i] - powiedziawszy to wrocil do swojego konta i usiadl.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dookie
Informatyk



Dołączył: 21 Gru 2005
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Kostrzyn

 Post Wysłany: Czw 11:22, 07 Gru 2006    Temat postu:

Durin

Niewiele mogl zrobic w tym malutkim pomieszczeniu, dlatego tez staral sie nie myslec o tym i probowal zasnac.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Catch_or
Nanotechnolog



Dołączył: 31 Gru 2005
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: jesteś?

 Post Wysłany: Czw 17:54, 07 Gru 2006    Temat postu:

Durin zasnął, a raczej stracił przytomność po kilkunastu godzinach siedzenia w klatce. Obudziło go ukłucie. Zaraz po tym poczuł jak przez miejsce w którym igla przebiła skórę dostaje się do wnętrza jego ciała jakaś oleista ciecz. Poza tym, że miejsce zastrzyku troche bolało nie czuł żadnej różnicy. Usłyszał głosy, ale to co mówiły nie było skierowane do niego:
- Widzisz, przeżył. Mówiłem ci, że to na krasnoludy nie działa - w tych słowach dało się słyszeć triumf
- No dobrze, miałeś rację, ale tego napewno nie przeżyje - odezwał się drugi głos
- Sprawdźmy - powiedział ten pierwszy, po czym nastąpiło ukłucie w innym miejscu. Tym razem odrazu dało się poczuć efekty. Durin czuł jakby krew w jego żyłach zaczynała się gotować. Piekło dosłownie wszystko. Każdy milimetr jego ciała zdawał się być przypalany żywym ogniem.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dookie
Informatyk



Dołączył: 21 Gru 2005
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Kostrzyn

 Post Wysłany: Pią 0:57, 08 Gru 2006    Temat postu:

Durin

-Arrrgh...!!! Wrzasnal przerazliwie. Nie wiedzial co ma zrobic. Nie mial miejsca zeby sie wygiac czy obrucic. Krzyczal przez jakis czas. Po czym stracil przytomnosc.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Gość








 Post Wysłany: Pią 11:32, 08 Gru 2006    Temat postu:

Magnar

Gdy Magnus podszedł do niego nie wiedział co się dzieje dlaczego Pikt skoczył na tego potwora i że wszystko tak szybko się działo. Na słowa Magnusa tylko przytakiwał.
Stał przez chwilę zszokowany tą sytuacją nie mógł się ruszyć w tym Pikcie widział nadzieję na wyjście teraz to nie wiedział jak to będzie. Po krótszej chwili jak ochłonął podszedł do Magnusa usiadł przy nim i powiedział:
-Masz racje walka nic nie da. Jednak siedzieć też nie możemy, nie chce czekać aż śmierć przyjdzie za tamtych drzwi wole ja im ją zgotować. Jednak w tej celi jesteśmy bezradni trzeba w jakikolwiek sposób się wydostać na zewnątrz tylko jakąś pokojową drogą. Jeśli masz jakieś dobre pomysły to mów.
Po chwili ciszy dodał.
-Żal mi tego pikta, w gróncie rzeczy był wpożądku tylko trochę za bardzo nerwowy.
Po tym zamyślił się patrzył ciągle na drzwi myśląc nad sposobem wyjścia.
"Jeśli tylko dorwe tego który to robi z ludźmi to mu nogi powyrywam pomszcze śmierć pikta"
 Powrót do góry »
Catch_or
Nanotechnolog



Dołączył: 31 Gru 2005
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: jesteś?

 Post Wysłany: Pią 20:02, 08 Gru 2006    Temat postu:

Czerwony potwór znowu zaczynał przypominac człowieka, zarówno kolorem jak i rozmiarem.
Z zamyslenia wyrwało Magnara otwarcie drzwi na które patrzył. Weszło, a własciwie wbiegło do środka dwóch strażników, tych co zawsze. Podbiegli do leżącego na ziemi człowieka, wzięli go pod ramię i wynieśli na zewnątrz. Drzwi sie zamknęły. Nie zwrócili uwagi na rozsmarowane na ziemi i scianie zwłoki pikta i człowieka z poważnymi zniekształceniami.
Tym razem nie oddalili się za bardzo bo dało się słyszeć ich rozmowę z kimś trzecim.
- No, no, widzę że jednak zabiegi się udały. To nam bardzo ułatwi zadanie. Tylko kto go tak urządził? - odezwał się nowy głos
- Dwóch z więźniów z nim walczyło. Trudno rozpoznać po zwłokach którzy to ale wykluczając pozostałych moge powiedzieć, ze ten który miał wszyty metal pod skórę i poprawiony refleks i jeden z nowych u którego nic poza oczami narazie nie zmienialiśmy. - jeden ze strażników zdał relację z wydarzeń
- W jakim stanie są zwłoki, da się coś odzyskać? - dopytywał nowy głos
- Co najwyżej kości i to nie wszystkie. Co z nimi zrobić?{/i] - odpowiedział drugi strażnik
- [i]Kości mamy aż za dużo. Pozbierajcie co się da i wrzućcie do odżywki. Szkoda, że musiał zabić akurat metalowego. Jeszcze kilka tygodni i byłby gotowy. Znowu trzeba będzie zaczynać wszystko od nowa.
- nastąpiła krótka pauza - potrzebujemy nowych obiektów. Tylko nie przynoście więcej niż jednego na raz. Ostatnio przyprowadziliście aż pięciu i zobaczcie co się dzieje. Jeden nie żyje, a z krasnoludem Edgar i Henryk troche przesadzili i chyba też nie przeżyje. A, własnie. Jak tylko skończycie sprzątać wypuśćcie krasnoluda. Jeden dzień mu wystarczy. Trzech by nie przeżył. Idioci musieli się bawić z truciznami. Jakby nie mogli trzymac się procedury. Tym tutaj sam się zajmę. Przypnijcie go tylko do stołu, żeby sie za bardzo nie rzucał. Wstawimy mu nowe oczy, pozaszywamy rany i będzie jak nowy. Przy okazji zobaczymy czy przyspieszona regeneracja działa jak należy.

Dosyć długo nic się nie działo, potem przyszli dwaj strażnicy i zabrali zwłoki. Niedlugo później przyszli znowu. Tym razem jeden został w drzwiach, a drugi ze ścierką i wiadrem zmywał flaki i krew z podłogi i ścian, co chwilę wykecejąc ścierkę nad wiardem. Gdy skończył wiadro było niemal pełne. Wychodząc powiedział tylko o tego drugiego:
- Całe szczęście, że jutro nas zmieniają. Nareszcie będzie można wydać co zarobiliśmy przez ten tydzień.
- Tak. W tym tygodniu zdecydowanie za dużo się działo

Krasnoluda zamkniętego w ciasnym pudle ponownie obudziło ukłucie. Trochę piekło, ale poczuł się po nim zdecydowanie lepiej: trochę sennie, ale nie zwracał już uwagi na ból ani głód czy pragnienie. Poza tym z jakiegoś powodu nie był już taki zdenerwowany na wszystkich dookoła. Usłyszał głos. Słyszał go wcześniej, w momencie kiedy po raz pierwszy obudzil się w tym ciasnym więzieniu:
- Przepraszam za moich podwładnych. Trochę na zbyt wiele sobie ostatnio pozwalają. Po tym co dostałeś powinieneś poczuć się lepiej. Naciesz się bo przez dłuższy czas tego nie dostaniesz. Jako rekompensatę zamierzam cię wypuścić, ale tylko jeśli obiecasz mi, że nie będziesz atakował nikogo z personelu. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja w której się znalazłeś niezbyt ci odpowiada i że chciałbys sie stąd wydostać. Chcę zebyś zrozumiał jak ważne są badania które tu prowadzimy. Zastrzyk który dostałeś doda ci sił i pozwoli ci się odprężyć. Jest owocem kilku lat badań i dwóch miesięcy testów. Teraz jest zupełnie bezpieczny i jeśli zaszłaby taka potrzeba sam bym go wziął. To samo tyczy się twoich oczu. Oczy każdego z gości naszej placówki oraz części personelu, w tym i moje, są odpowiednio zmodyfikowane. Zabieg jest długi i męczący, ale efekty są tego warte. Doskonale widzisz w ciemności, w dzień widzisz dalej i dokładniej. Powiedziałbym, że nie ma ograniczeń w dokladności tak zmodyfikownego wzroku. Możesz zobaczyć skrzydło muchy, która lata kilkaset metrów od ciebie. Pracujemy nad modyfikacją każdej możliwej części ciała, nad wyostrzeniem zmysłów, poprawieniem refleksu, siły i wytrzymałości organizmu, a także nad poprawieniem zdolności umysłowych i magicznych. To wszystko da się zrobić przez zastrzyk, nacięcie lub inahalacje. Mam nadzieję, że to wystarczy żebyś choć trochę zrozumiał wagę badań prowadzonych w mojej placówce. Gdybym mógł zapewniłbym każdemu z naszych gości osobny pokój i znacznie lepsze warunki, ale niestety mamy ograniczone fundusze. Więc mam pytanie: czy przestaniesz stwarzać problemy naszemu personelowi? Jeśli tak to zaraz cię stąd wyciągnę i wrócisz do głównej sali akurat na kolację.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Dookie
Informatyk



Dołączył: 21 Gru 2005
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: Kostrzyn

 Post Wysłany: Sob 11:03, 09 Gru 2006    Temat postu:

Durin

Gdy dostal zastrzyk poczul sie lepiej chociaz sennos go zmogla. Slyszal glos doktora stlumiony jakby dochodzil z zasciany. I chyba nie do konca zrozumial co do niego mowil. Dlatego tez gdy doktor skonczyl mowic, przytaknal mu ze sie zgadza.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Catch_or
Nanotechnolog



Dołączył: 31 Gru 2005
Posty: 653
Przeczytał: 0 tematów


Skąd: jesteś?

 Post Wysłany: Sob 17:03, 09 Gru 2006    Temat postu:

- Bardzo się cieszę, że doszliśmy do porozumienia. Rozkręć klatkę i wypuść go. Tylko powoli. Był na nią troche za duży i w efekcie za bardzo go ścisnęło.
Pomieszczenie w którym siedzial zaczęło się powoli powiększać, a przez szpary prześwitywało jasne światło. Z początku oslepiało, ale szybko oczy się do niego przyzwyczaiły.
Podczas gdy jego więzienie sie powiększało wzrok przyzwyczaił się do światła, a szpary były na tyle duże, że dało sie przez nie obserwować to co było na zewnątrz.
Stał tam wysoki, szczupły mężczyzna ubrany w biały fartuch podobny do kucharskiego. Ostrym ryzom twarzy wyrazu dodawała dodatkowo kozia bródka i krótko przystrzyżone włosy w których kolor czarny toczył walkę ze srebrną siwizną. Uwagę przykuwały oczy. Białko było w mdłym, zielonkawym odcieniu, tęczówka w żółtozielonym kolorze spotykanym częściej u kotów niz u ludzi. Źrenice także były lekko zwężone jak u kota.
Mężczyzna patrzył na stertę kartek papierów przymocowanych do cieńkiej deseczki.
Widać było też drugą osobę. Był to straznik, ktorego zaatakował. Kręcił jakąś korbą na ścianie. Z każdym obrotem Durin czuł coraz więcej miejsca. W pewnym momencie przestał kręcić i podszedł do krasnoluda i wyciągnął go. Jak się okazało tak długi pobyt w cisanym pomieszczeniu miał inne efekty uboczne niż się mogło wydawać. Krasnolud nie mógł ustac na własnych nogach. Nie miał wogóle czucia w swoich kończynach.
Strażnik wziął go pod ramię i odprowadził do celi. Po drodze Durin miał okazję zobaczyć jak wygląda to miejsce poza celą w której wylądował pierwszego dnia.
Mury były wszędzie niemal idealnie spasowane. Tutaj jednak były jaśniejsze niż w celi. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że tu były one czyszczone. Na prętach wystajacych gdzieniegdzie ze ścian wisiały zapalone lampy oliwne dające całkiem jasne oświetlenie. Pokój, w którym był zamkniętypoza jego klatką i mechanizmem zamykającym/otwierającym zawierał stół ze skórzanymi pasami. Obok stołu stał mały stolik z dużą ilościa dziwnych przedmiotów. Były między nimi strzykawki, małe noże, igły, szczypce i kilka innych rzeczy, których krasnolud w życiu na oczy nie widział, ani nie był w stanie do niczego przyrównać.
Drzwi zamykały się zzewnątrz. Zaraz gdy wyszli człowiek ubrany w biały fartuch opuścił masywną zasuwę. Trafili na wąski, słabo oświetlony korytarz. Poszli w prawo do samego końca. Podeszli do drzwi na których było coś namazane czerwonymi literami. Durin nie potrafił nic sensownego z nich wyciągnąć. Zasuwa była po stronie korytarza na którym się znajdowali. Po przejściu przez drzwi dało sie zobaczyć spore pomieszczenie oświetlone mocniej niz te, w których był wcześniej. Połowa była odgrodzona kratami. Za kratami były 3 drzwi identyczne do tych wcześniejszych. Pomiędzy drzwiami także były kraty, które oddzielały je od siebie.
Siwiejący człowiek podszedł do krat po lewej, wyciągnął skądś pęk kluczy i otworzył kratę. Gdy tylko strażnik z trzymanym krasnoludem przeszli za kraty, zostały one zamknięte.


Drzwi ponownie sie otworzyły. Do środka wpadł znowu strumień oślepiającego światła. Ponownie widać było dwie postacie. Jedną z nich był strażnik. Trzymał on drugą. Był nią ktoś niższy, tak wybrudzony że nie dało się go zidentyfikować. Nie mógł chodzić o własnych siłach. Strażnik zamiast kłaść go powoli na ziemi jak to wcześniej robił z kobietą poprostu pozwolił mu spaść bezwładnie na ziemię
- To za mój nos - odwrócił się i wyszedł. Drzwi ponownie zamknęły się z łoskotem i zapanował przyjemny półmrok.


Post został pochwalony 0 razy
 Powrót do góry »
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Forum Astro 12 Strona Główna » RPG » [WFRP1] Wielka Zima - ucieczka
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 9 z 21

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach




Solaris phpBB theme/template by Jakob Persson
Copyright © Jakob Persson 2003

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group